Home » Sylwetki pacjentów » Spełnione marzenia z cukrzycą i rowerem
Sylwetki pacjentów

Spełnione marzenia z cukrzycą i rowerem

rower
rower

Przemek Kotulski

Chory na cukrzycę, jedyny Polak, który odbył kolarski staż w Stanach Zjednoczonych

Jest pod opieką zawodowej grupy kolarskiej. Trafił tam dzięki stypendium Ogólnopolskiego Programu Drużyna MOJACUKRZYCA.PL, który wspiera sportowców diabetyków. Wyjazd na Talent ID Camp w Athens w Stanach Zjednoczonych był możliwy dzięki współpracy Towarzystwa Pomocy Dzieciom i Młodzieży z Cukrzycą MOJACUKRZYCA.PL z Team Novo Nordisk, zawodową grupą kolarską, złożoną ze sportowców chorych na cukrzycę z całego świata. Przemek został zaproszony jako jedyny Polak wśród 20 osobowej grupy z całego świata.

Przemek zachorował na cukrzycę w wieku 3 lat. Teraz jest u progu międzynarodowej kariery kolarskiej. Rodzice wspominają tak pierwsze dni z cukrzycą:

– Dwanaście lat temu w marcowy wieczór wracaliśmy z trzyletnim Przemkiem z poradni cukrzycowej w Gliwicach. To był drugi dzień po zachorowaniu, a nasz pierwszy z obywaniem się w robieniu zastrzyków z insuliny. Czuliśmy się, jakbyśmy wieźli bombę wybuchową z opóźnionym zapłonem, który wybuchnie w nocy niskimi cukrami, omdleniami. Byliśmy przerażeni. No i wybuchła. Po 12 latach, wspaniałą przygodą. Gdyby nam kiedyś ktoś powiedział, że Przemek ze swoją chorobą cukrzycą oraz kolejną celiakią będzie wyczynowym sportowcem, i jeszcze sam poleci za Ocean, to byśmy popukali się w głowę – mówią rodzice Aleksandra i Janusz Kotulscy.

Stypendyści Drużyny MOJACUKRZYCA.PL pokazują, że można. Można wiele. To nie wyrok, a jak okazało się u Przemka Kotulskiego ogromna szansa. Przemek pochodzi z niewielkiego miasta Rudułtowy na Śląsku. Na co dzień przejeżdża od 40 do 120 km na rowerze, zarówno treningowo, jak i rekreacyjnie. Jest zawodnikiem UKKS IMIELIN TEAM, z którym z powodzeniem uczestniczy w wyścigach kolarskich w Polsce i za granicą.

– Wyjazd do Stanów to największa niespodzianka, jaka mnie spotkała. – wspomina młody kolarz. – To była moja pierwsza podróż samolotem. Wrażenia niesamowite! Bardzo mi się podobało. Najbardziej z dwunastogodzinnego lotu zapamiętałem cudowne widoki.

Przemek zachęcony przez Mariusza Masiarka, prezesa Towarzystwa Pomocy Dzieciom i Młodzieży z Cukrzycą, wysłał zgłoszenie. Osiągnięcia Przemka były znakomite, więc zaproszenie przyszło błyskawicznie.

– Trudno nam było się oswoić z myślą, że zaproszenie stało się realne. – mówi mama i dodaje – Przemek był tak pewny siebie i zdeterminowany, że walizki w myślach były już spakowane.

– Mieliśmy dosłownie kilka dni na dogranie szczegółów. – wspomina Mariusz Masiarek – Paszport ważny za krótko, wiza do załatwienia, a co wiadomo tym, którzy się o nią starali, że to nie takie łatwe. Szaleństwo i wszystko na tzw. ostatni moment. Na szczęście przy współpracy z Morgan Patton Brown, również zawodową kolarką z cukrzycą, i konsulatem USA w Krakowie daliśmy radę! – dodaje Mariusz Masiarek.

Lot Boeningiem, samotnie. Przesiadka na ogromnym lotnisku we Frankfurcie i lądowanie w Atlancie. W plecaku tony dokumentów, żeby nie było kłopotów przy odprawie. W końcu w skórze wbite dwie metalowe igły. Ta od pompy insulinowej i ta od Dexcoma (stały monitoring glikemii). Do tego w plecaku insuliny, igły, zbiorniczki na insulinę, jedzenie bezglutenowe. Wszystko problematyczne, ale z papierami po polsku i po angielsku jak najbardziej do przejścia.

No i słynny już rower – Cały czy w skrzyni? – wspomina mama Przemka. W końcu decyzja – jedzie cały. No i jak się okazało cały pojechał, ale do Atlanty doleciał w częściach – Przemek spędził parę godzin w kolejce, by przejść urzędnika imigracyjnego na granicy na lotnisku, dokumenty do wypełnienia w języku angielskim, no i niezawodny pan Mariusz po drugiej stronie Oceanu, pomagający tłumaczyć urzędowe papiery.

Organizatorzy o czasie na lotnisku, niezwykle miłe przyjęcie i oczekiwanie na innych kolarzy diabetyków z innych części globu. Potem dwie godziny samochodem na campus i lądowanie w pokojach z kolegą z Uzbekistanu. Bez roweru, który utknął we Frankfurcie. Organizatorzy jednak stanęli na wysokości zadania. Rower – świetny – Orbera – stał i czekał w pokoju, żeby nie odczuć ani minuty problemów z braku rowerów. A potem kolejne dni ciężkiego treningu. Pierwszy dzień i rozjazd 50 km po okolicy Athens, testy wydolnościowe na 100 km, na których wypadł znakomicie, spotkania z zawodowymi kolarzami i nowe przyjaźnie.

– Dostałem fajne wskazówki co do ustawienia cukrów przed zawodami i treningiem – już się sprawdziły. Lepiej się czułem na ostatnich zawodach już w Polsce po ich wprowadzeniu – mówi Przemek, który cały czas jest prowadzony trenerów zza oceanu.

Już teraz przygotowuje się do kolejnych startów i wyjazdu do Stanów Zjednoczonych w najbliższe wakacje. A wcześniej będzie mógł spotkać swoich starszych kolegów na trasie tegorocznego wyścigu Tour de Pologne, gdzie wystartują jego koledzy – kolarze-zawodowcy z cukrzycą.

Next article